sobota, 25 lutego 2017

Rozdział 1.

1.

         - Na stos! Na stos! – krzyczał dziki tłum. Środkiem ciasnej uliczki prowadzono ciemnowłosą zaniedbaną dziewczynę. Duże niebieskie oczy wpatrywały się z przerażeniem w otaczających ją ludzi. W końcu wprowadzono ją na drewniany podest na którym stało dwóch katów z zakrytymi głowami, kapłan szepczący coś pod nosem i jakiś bogaciej ubrany mężczyzna.
         - Tę kobietę oskarżono o czary i zgodnie z naszym prawem poniesie za to śmierć! – krzyknął bogacz a lud zaczął wiwatować.
         - Ja chcę sądu! Chcę sądu królowej! – krzyknęła zrozpaczona, ale już po chwili jeden z katów wsadził jej szmaciany gałgan w usta. Oczywiście wiedzieli że królowa ją uwolni. Była taka… dobra. Dlatego też prowadzili własną politykę. To było ich prawo, nie królowej. Tylko też… dlaczego nie reagowała? Dlaczego pozwalała, by ginęły niewinne osoby, bez żadnych sądów? A może… może zapomniała że ma pod opieką tą zapomnianą przez świat wioskę? Tylko czasami odwiedzali ją tacy bogacze, sypnęli trochę grosza by źle nie było, zabili kilka osób winnych bądź nie, i jechali dalej. Nawet nie była pewna czy królowa o tym wiedziała.
         - To jest sprawiedliwy sąd! Ludzie! Zasługuje na stos? – zapytał rozwścieczonych wieśniaków. Tłum odpowiedział jednoznacznie. Od razu więc dał znać katom. Ci pochwycili sznury którymi była związana i pociągnęli na przygotowany stos znajdujący się kilka metrów za drewnianym podestem. Przytwierdzili ją mocno do belki i pocierając drewnianymi kijkami wywołali ogień na sianie, które znajdowało się pod stopami dziewczyny. Ogień rozniósł się w mgnieniu oka. Było gorąco, wszystko było przesuszone. Brunetka miała tylko nadzieję, że jej stłumione gałganem krzyki dotrą jakimś cudem do królowej.


         Rowena od kilku dni czuła się źle. Znów doszły do niej wiadomości, że w jednej z wiosek zamordowano niesłusznie oskarżoną dziewczynę. Ludzie byli tacy okrutni, a ona czuła że sprawy wieśniaków wymykają się jej spod kontroli. Nie chciała im ubliżać czy uciskać, ale z kolei doradzano jej, że inaczej nie da rady. Jako królowa owszem, może być miłosierna, ale nie do przesady, bo czasem trzeba ludność postraszyć i wymierzyć kilka kar.
         Chodziła w kółko po swojej komnacie. Nie wiedziała już sama co robić. Zdjęła z głowy srebrny diadem wysadzany ciemnymi szafirami. Nad kamieniami spoglądał ku niej wykuty w srebrze kruk. Zamknęła oczy i głęboko westchnęła. Magiczny diadem który dawał niespotykaną mądrość. Gdyby tylko lud dowiedział się że ich królowa jest czarownicą… aż ciarki ją przeszły na samą myśl. Nałożyła diadem z powrotem na głowę, słysząc za pukanie do drzwi.
         - Wejść! – odwróciła się przodem do dębowych drzwi i przybrała postawę odpowiednią do swojego stanu.
         - Witaj Roweno. Masz trochę czasu? – do pomieszczenia weszła dosyć tęga kobietka o rudych włosach i glinianym dzbanem w ręku. Pomachała nim czarnowłosej królowej przed nosem uśmiechając się cwaniacko. Rowena odetchnęła z ulgą i zaprosiła ją do drewnianego stolika, po drodze wyciągając pozłacane czarki.
         - Chciałam cię ostrzec… - zaczęła niskim głosem i nalała zimnego wina do czarek podanych przez królową.
         - Mnie? Przed czym? – Rowena przerwała jej w pół słowa i nerwowo zacisnęła palce. Czy ona nie może mieć chwili spokoju?
         - Salzar jest wściekły. Chciał do ciebie przyjść od razu jak dowiedział się o kolejnym morderstwie. Godryk na szczęście go w miarę uspokoił i obiecał że poczeka na audiencję. Słuchaj. Musisz coś rozporządzić, bo za niedługo zabiją i nas. – kobieta chwyciła jej dłoń i ścisnęła by dodać odwagi. Widziała wzrok przyjaciółki który uciekł gdzieś w bok. Wiedziała doskonale, ze Rowena na głowie staje by dogodzić wszystkim ludziom, a w szczególności czarodziejom, ale ludzie rządzą się prawem wilka i każdą inność, nawet błahe oskarżenia karzą powieszeniem albo spaleniem na stosie.
         - Helgo, co ja mam zrobić? Wydaję edykty, przypominam że każdy oskarżony ma prawo do sądu przede mną. Ale ludzie wiedzą że ich uniewinnię…
         - Zrób coś, nim Salzar zacznie sam wykonywać wyroki. Wiesz że on nienawidzi… ludzi
         - Na szczęście Salzar jest tylko moim doradcą i jeżeli zrobi coś wbrew woli, mimo przyjaźni, zastosuję odpowiednią karę – odpowiedziała chłodno i upiła łyk wina. Będą musieli porozmawiać we czwórkę: ona, Helga, Salzar i Godryk. Pęknie jej serce, ale chyba posłucha Salzara i zastosuje wobec wieśniaków odpowiednie kary.  
         - Póki co, dolej mi Helgo wina. Nawet królowa musi czasem zrobić sobie wolne. – zaśmiała się podsuwając przyjaciółce czarkę.


            Helga jako ochmistrzyni z powołania wzorowo zajęła się naradą którą zwołała Rowena. Na okrągłym stole w Sali Narad rozłożyła wielki czerwony obrus przeszywany złotymi nićmi, rozłożyła złote czarki, które same uzupełniały się napojem, o jakim myślał ich właściciel, a na środku rozłożyła mapę Roweny. Wszystko wyczyściła, pucując nawet dwie zbroje stojące przy drzwiach. Rozpaliła pochodnie i świece, gdyż zapadł już wieczór. Zawsze wieczory były najlepsze na takie zebrania. Miała nadzieję że tym razem się nie pokłócą tak jak ostatnio.
         W końcu usłyszała wesołe głosy Roweny i Godryka co jakiś czas przerywane niskim głosem Salzara. Otworzyła im drzwi, zapraszając do środka z uśmiechem na ustach.
         - No Helgo. Widzę, że jak zwykle stanęłaś na wysokości zadania! – klasnął w dłonie Godryk rozglądając się po pomieszczeniu. Rudowłosa podziękowała lekko zmieszana. Widziała, że ostatnio Rowena i Godryk dogadują się nad wyraz dobrze. Życzyła im jak najlepiej, szczególnie, że wiedziała o ich mało szczęśliwych miłościach. Mąż Roweny zginął na wojnie pięć lat temu pozostawiając po sobie prześliczną córkę Helenę. Z kolei narzeczona Godryka, która handlowała kwiatami i ziołami, została podczas jednej ze swoich wypraw ze trzy lata temu oskarżona o czary i zrzucona z mostu do rzeki. Oczywiście cała czwórka wiedziała, że Mince – jak się nazywała – nie była w żadnym calu czarownicą. Nawet nie mogli jej bronić, bo wiadomo z jakim tempem docierają informacje z miejsca oddalonego kilkadziesiąt kilometrów. Z zamyślenia wyrwał ją chłodny głos Salzara.
         - Możemy już zacząć, czy będziemy tak stać w nieskończoność? – usiadł na jednym z czterech krzeseł i od razu sięgnął po czarkę. Wszyscy mu przytaknęli usiedli na pozostałych miejscach.
         - Słuchajcie. Nie muszę chyba mówić dlaczego tu jesteśmy… - królowa zaczęła mówić ciepłym głosem, ale od razu przerwał jej ostry jak miecz głos siwowłosego doradcy.
         - Tak Roweno, wiemy. Znowu zamordowano czarownicę, ponieważ ty nie potrafisz zapanować nad głupimi wieśniakami. – i nastała głucha cisza. Pierwszy odezwał się Godryk.
         - Hej, hej, hej… może nie zaczynajmy od wieszania na sobie psów? Jak Rowena ma nadzorować osobiście wieśniaków, skoro musi siedzieć na zamku? – od razu zaczął jej bronić i posłał królowej spod okazałego wąsa uśmiech.
         - Nadal jestem zdania by do wiosek wysyłać naszych ludzi. Najlepiej żołnierzy, oni nie będą bawić się w dobrodusznych. I w końcu zacząć stosować kary! Do diaska, Roweno, jesteś królową a nie miłosierną Samarytanką, której lochy stoją niemalże puste! – Salzar uderzył pięścią w stół. Helga podskoczyła wystraszona. Czuła się trochę wyłączona z rozmowy. W końcu Rowena to królowa, Salzar jest jej doradcą a Godryk dowódcą całego wojska. Ona była jedynie ochmistrzynią i przyjaciółce doradzała tylko na osobności. Siedziała więc cicho jak trusia, mimo że zwykle miała wiele do powiedzenia.
         - Ilu rekrutów przyszło w ostatnim roku? – Rowena zamyśliła się opierając brodę o splecione dłonie. Wzrok wbiła w czarkę pełną czerwonego wina.
         - Czterdziestu ośmiu… - odpowiedział Godryk po krótkim namyśle.
         - Ilu z nich jest czarownikami? Zauważyłeś?
         - Trzech. Jeden bez problemu podnosi ciężkie rzeczy, drugi rozmawia z końmi i… się go słuchają, a trzeci, urodził się bez jednego ucha i starsi ciągle się z niego śmieją. Chwilę później zawsze dochodzi do dziwnych wypadków.
         - Ilu ogółem mamy czarodziejów w wojsku, zdołałeś to jakoś policzyć jak prosiłam?
         - Razem z młodzikami to pięćdziesiąt jeden osób z trzech tysięcy. Mają osobne namioty, rozmawiałem z nimi na te tematy, jak prosiłaś.
         - Nie wiem czy to starczy… - Rowena spojrzała na mapę – nie ma sensu wysyłać zwykłych ludzi do takich spraw. Te pięćdziesiąt jeden żołnierzy lepiej będzie rozumieć ten temat. Mam pod panowaniem szesnaście wiosek i cztery miasteczka. Ostatnio najczęściej dochodziło do ataków w tych dziesięciu wioskach oraz jednym miasteczku na wschodzie. – Rowena nagle się wyprostowała jak strzała a ciemne oczy zaiskrzyły jak zawsze, kiedy miała jakiś plan. Wstała i nachyliła się nad mapą. Wszyscy wbili wzrok w królową.
         - Nie chcę ryzykować życia żołnierzy. Podzielą się na siedemnaście trójek. Pójdą do tych jedenastu miejsc, a pozostała szóstka pójdzie do wiosek. W miastach mniej przejmują się gusłami, za to w tych wioskach możesz zostać oskarżony nawet za to, że kury znoszą więcej jajek. Zresztą w tych miasteczkach na wysokich stanowiskach posadziłam czarodziejów. Do tego wydam nowe rozporządzenie, w którym zaznaczę, że samosądy będą karane chłostą i lochami, lub w celu uniknięcia kary cielesnej trzeba będzie oddać na własność królestwa dwie krowy i konia. Salzarze, jesteś zadowolony? – Rowena uniosła brwi spoglądając na przyjaciela.
         Salzar siedział jak zwykle z chłodną miną, ale widać było że o czymś żywo myśli. Po chwili klasnął w dłonie dwa razy.
         - Miłosierna królowa zastosuje kary? Niespotykane! – zawołał kpiąco. Ale wszyscy wiedzieli, że Rowena go zaskoczyła. W sumie zaskoczyła wszystkich. Na odebranie dwóch krów i konia w celu uniknięcia kary cielesnej mogło pozwolić sobie niewielu. A nawet jeśli, skazali by się na ubóstwo, gdyż oddaliby jedyne zapewne źródło utrzymania. Był jeden duży minus postanowienia królowej, jednak było to póki co jedyne wyjście.


Rozporządzenie królowej Roweny Ravenclaw dotyczące dokonywania samosądów na osobach podejrzanych o czary.
Królowa przypomina o zakazie dokonywania samosądów na osobach podejrzanych o czary. W świetle nieprzestrzegania powyższego, postanawia zaostrzyć kary wynikające z braku posłuszeństwa. Każda osoba podejrzana o czary ma nieodzowne prawo do sądu przed królową. Każdy dokonany samosąd będzie karany następująco:
Chłosta dwudziestu razów batem wykonanym ze skóry oraz umieszczenie w lochach na okres jednego miesiąca.
Jeżeli ktoś będzie chcieć uniknąć kary cielesnej, będzie musiał oddać na rzecz królestwa dwie krowy i konia.

Rovena Ravenclaw, królowa.