1.
-
Na stos! Na stos! – krzyczał dziki tłum. Środkiem ciasnej uliczki prowadzono
ciemnowłosą zaniedbaną dziewczynę. Duże niebieskie oczy wpatrywały się z
przerażeniem w otaczających ją ludzi. W końcu wprowadzono ją na drewniany
podest na którym stało dwóch katów z zakrytymi głowami, kapłan szepczący coś
pod nosem i jakiś bogaciej ubrany mężczyzna.
-
Tę kobietę oskarżono o czary i zgodnie z naszym prawem poniesie za to śmierć! –
krzyknął bogacz a lud zaczął wiwatować.
-
Ja chcę sądu! Chcę sądu królowej! – krzyknęła zrozpaczona, ale już po chwili
jeden z katów wsadził jej szmaciany gałgan w usta. Oczywiście wiedzieli że
królowa ją uwolni. Była taka… dobra. Dlatego też prowadzili własną politykę. To
było ich prawo, nie królowej. Tylko też… dlaczego nie reagowała? Dlaczego
pozwalała, by ginęły niewinne osoby, bez żadnych sądów? A może… może zapomniała
że ma pod opieką tą zapomnianą przez świat wioskę? Tylko czasami odwiedzali ją
tacy bogacze, sypnęli trochę grosza by źle nie było, zabili kilka osób winnych
bądź nie, i jechali dalej. Nawet nie była pewna czy królowa o tym wiedziała.
-
To jest sprawiedliwy sąd! Ludzie! Zasługuje na stos? – zapytał rozwścieczonych
wieśniaków. Tłum odpowiedział jednoznacznie. Od razu więc dał znać katom. Ci
pochwycili sznury którymi była związana i pociągnęli na przygotowany stos
znajdujący się kilka metrów za drewnianym podestem. Przytwierdzili ją mocno do
belki i pocierając drewnianymi kijkami wywołali ogień na sianie, które
znajdowało się pod stopami dziewczyny. Ogień rozniósł się w mgnieniu oka. Było
gorąco, wszystko było przesuszone. Brunetka miała tylko nadzieję, że jej
stłumione gałganem krzyki dotrą jakimś cudem do królowej.
Rowena
od kilku dni czuła się źle. Znów doszły do niej wiadomości, że w jednej z
wiosek zamordowano niesłusznie oskarżoną dziewczynę. Ludzie byli tacy okrutni,
a ona czuła że sprawy wieśniaków wymykają się jej spod kontroli. Nie chciała im
ubliżać czy uciskać, ale z kolei doradzano jej, że inaczej nie da rady. Jako
królowa owszem, może być miłosierna, ale nie do przesady, bo czasem trzeba
ludność postraszyć i wymierzyć kilka kar.
Chodziła
w kółko po swojej komnacie. Nie wiedziała już sama co robić. Zdjęła z głowy
srebrny diadem wysadzany ciemnymi szafirami. Nad kamieniami spoglądał ku niej
wykuty w srebrze kruk. Zamknęła oczy i głęboko westchnęła. Magiczny diadem
który dawał niespotykaną mądrość. Gdyby tylko lud dowiedział się że ich królowa
jest czarownicą… aż ciarki ją przeszły na samą myśl. Nałożyła diadem z powrotem
na głowę, słysząc za pukanie do drzwi.
-
Wejść! – odwróciła się przodem do dębowych drzwi i przybrała postawę
odpowiednią do swojego stanu.
-
Witaj Roweno. Masz trochę czasu? – do pomieszczenia weszła dosyć tęga kobietka
o rudych włosach i glinianym dzbanem w ręku. Pomachała nim czarnowłosej
królowej przed nosem uśmiechając się cwaniacko. Rowena odetchnęła z ulgą i
zaprosiła ją do drewnianego stolika, po drodze wyciągając pozłacane czarki.
-
Chciałam cię ostrzec… - zaczęła niskim głosem i nalała zimnego wina do czarek
podanych przez królową.
-
Mnie? Przed czym? – Rowena przerwała jej w pół słowa i nerwowo zacisnęła palce.
Czy ona nie może mieć chwili spokoju?
-
Salzar jest wściekły. Chciał do ciebie przyjść od razu jak dowiedział się o
kolejnym morderstwie. Godryk na szczęście go w miarę uspokoił i obiecał że
poczeka na audiencję. Słuchaj. Musisz coś rozporządzić, bo za niedługo zabiją i
nas. – kobieta chwyciła jej dłoń i ścisnęła by dodać odwagi. Widziała wzrok przyjaciółki
który uciekł gdzieś w bok. Wiedziała doskonale, ze Rowena na głowie staje by
dogodzić wszystkim ludziom, a w szczególności czarodziejom, ale ludzie rządzą
się prawem wilka i każdą inność, nawet błahe oskarżenia karzą powieszeniem albo
spaleniem na stosie.
-
Helgo, co ja mam zrobić? Wydaję edykty, przypominam że każdy oskarżony ma prawo
do sądu przede mną. Ale ludzie wiedzą że ich uniewinnię…
-
Zrób coś, nim Salzar zacznie sam wykonywać wyroki. Wiesz że on nienawidzi… ludzi…
-
Na szczęście Salzar jest tylko moim doradcą i jeżeli zrobi coś wbrew woli, mimo
przyjaźni, zastosuję odpowiednią karę – odpowiedziała chłodno i upiła łyk wina.
Będą musieli porozmawiać we czwórkę: ona, Helga, Salzar i Godryk. Pęknie jej
serce, ale chyba posłucha Salzara i zastosuje wobec wieśniaków odpowiednie
kary.
-
Póki co, dolej mi Helgo wina. Nawet królowa musi czasem zrobić sobie wolne. –
zaśmiała się podsuwając przyjaciółce czarkę.
Helga jako ochmistrzyni z powołania
wzorowo zajęła się naradą którą zwołała Rowena. Na okrągłym stole w Sali Narad
rozłożyła wielki czerwony obrus przeszywany złotymi nićmi, rozłożyła złote
czarki, które same uzupełniały się napojem, o jakim myślał ich właściciel, a na
środku rozłożyła mapę Roweny. Wszystko wyczyściła, pucując nawet dwie zbroje
stojące przy drzwiach. Rozpaliła pochodnie i świece, gdyż zapadł już wieczór.
Zawsze wieczory były najlepsze na takie zebrania. Miała nadzieję że tym razem
się nie pokłócą tak jak ostatnio.
W
końcu usłyszała wesołe głosy Roweny i Godryka co jakiś czas przerywane niskim
głosem Salzara. Otworzyła im drzwi, zapraszając do środka z uśmiechem na
ustach.
-
No Helgo. Widzę, że jak zwykle stanęłaś na wysokości zadania! – klasnął w
dłonie Godryk rozglądając się po pomieszczeniu. Rudowłosa podziękowała lekko
zmieszana. Widziała, że ostatnio Rowena i Godryk dogadują się nad wyraz dobrze.
Życzyła im jak najlepiej, szczególnie, że wiedziała o ich mało szczęśliwych
miłościach. Mąż Roweny zginął na wojnie pięć lat temu pozostawiając po sobie
prześliczną córkę Helenę. Z kolei narzeczona Godryka, która handlowała kwiatami
i ziołami, została podczas jednej ze swoich wypraw ze trzy lata temu oskarżona
o czary i zrzucona z mostu do rzeki. Oczywiście cała czwórka wiedziała, że
Mince – jak się nazywała – nie była w żadnym calu czarownicą. Nawet nie mogli
jej bronić, bo wiadomo z jakim tempem docierają informacje z miejsca oddalonego
kilkadziesiąt kilometrów. Z zamyślenia wyrwał ją chłodny głos Salzara.
-
Możemy już zacząć, czy będziemy tak stać w nieskończoność? – usiadł na jednym z
czterech krzeseł i od razu sięgnął po czarkę. Wszyscy mu przytaknęli usiedli na
pozostałych miejscach.
-
Słuchajcie. Nie muszę chyba mówić dlaczego tu jesteśmy… - królowa zaczęła mówić
ciepłym głosem, ale od razu przerwał jej ostry jak miecz głos siwowłosego
doradcy.
-
Tak Roweno, wiemy. Znowu zamordowano czarownicę, ponieważ ty nie potrafisz
zapanować nad głupimi wieśniakami. – i nastała głucha cisza. Pierwszy odezwał
się Godryk.
-
Hej, hej, hej… może nie zaczynajmy od wieszania na sobie psów? Jak Rowena ma
nadzorować osobiście wieśniaków, skoro musi siedzieć na zamku? – od razu zaczął
jej bronić i posłał królowej spod okazałego wąsa uśmiech.
-
Nadal jestem zdania by do wiosek wysyłać naszych ludzi. Najlepiej żołnierzy,
oni nie będą bawić się w dobrodusznych. I w końcu zacząć stosować kary! Do
diaska, Roweno, jesteś królową a nie miłosierną Samarytanką, której lochy stoją
niemalże puste! – Salzar uderzył pięścią w stół. Helga podskoczyła wystraszona.
Czuła się trochę wyłączona z rozmowy. W końcu Rowena to królowa, Salzar jest
jej doradcą a Godryk dowódcą całego wojska. Ona była jedynie ochmistrzynią i
przyjaciółce doradzała tylko na osobności. Siedziała więc cicho jak trusia,
mimo że zwykle miała wiele do powiedzenia.
-
Ilu rekrutów przyszło w ostatnim roku? – Rowena zamyśliła się opierając brodę o
splecione dłonie. Wzrok wbiła w czarkę pełną czerwonego wina.
-
Czterdziestu ośmiu… - odpowiedział Godryk po krótkim namyśle.
-
Ilu z nich jest czarownikami? Zauważyłeś?
-
Trzech. Jeden bez problemu podnosi ciężkie rzeczy, drugi rozmawia z końmi i…
się go słuchają, a trzeci, urodził się bez jednego ucha i starsi ciągle się z
niego śmieją. Chwilę później zawsze dochodzi do dziwnych wypadków.
-
Ilu ogółem mamy czarodziejów w wojsku, zdołałeś to jakoś policzyć jak prosiłam?
-
Razem z młodzikami to pięćdziesiąt jeden osób z trzech tysięcy. Mają osobne
namioty, rozmawiałem z nimi na te tematy, jak prosiłaś.
-
Nie wiem czy to starczy… - Rowena spojrzała na mapę – nie ma sensu wysyłać
zwykłych ludzi do takich spraw. Te pięćdziesiąt jeden żołnierzy lepiej będzie
rozumieć ten temat. Mam pod panowaniem szesnaście wiosek i cztery miasteczka.
Ostatnio najczęściej dochodziło do ataków w tych dziesięciu wioskach oraz
jednym miasteczku na wschodzie. – Rowena nagle się wyprostowała jak strzała a
ciemne oczy zaiskrzyły jak zawsze, kiedy miała jakiś plan. Wstała i nachyliła
się nad mapą. Wszyscy wbili wzrok w królową.
-
Nie chcę ryzykować życia żołnierzy. Podzielą się na siedemnaście trójek. Pójdą
do tych jedenastu miejsc, a pozostała szóstka pójdzie do wiosek. W miastach
mniej przejmują się gusłami, za to w tych wioskach możesz zostać oskarżony
nawet za to, że kury znoszą więcej jajek. Zresztą w tych miasteczkach na
wysokich stanowiskach posadziłam czarodziejów. Do tego wydam nowe
rozporządzenie, w którym zaznaczę, że
samosądy będą karane chłostą i lochami, lub w celu uniknięcia kary cielesnej
trzeba będzie oddać na własność królestwa dwie krowy i konia. Salzarze, jesteś
zadowolony? – Rowena uniosła brwi spoglądając na przyjaciela.
Salzar
siedział jak zwykle z chłodną miną, ale widać było że o czymś żywo myśli. Po
chwili klasnął w dłonie dwa razy.
-
Miłosierna królowa zastosuje kary? Niespotykane! – zawołał kpiąco. Ale wszyscy
wiedzieli, że Rowena go zaskoczyła. W sumie zaskoczyła wszystkich. Na odebranie
dwóch krów i konia w celu uniknięcia kary cielesnej mogło pozwolić sobie
niewielu. A nawet jeśli, skazali by się na ubóstwo, gdyż oddaliby jedyne
zapewne źródło utrzymania. Był jeden duży minus postanowienia królowej, jednak
było to póki co jedyne wyjście.
Rozporządzenie
królowej Roweny Ravenclaw dotyczące dokonywania samosądów na osobach
podejrzanych o czary.
Królowa przypomina o zakazie dokonywania samosądów
na osobach podejrzanych o czary. W świetle nieprzestrzegania powyższego,
postanawia zaostrzyć kary wynikające z braku posłuszeństwa. Każda osoba
podejrzana o czary ma nieodzowne prawo do sądu przed królową. Każdy dokonany
samosąd będzie karany następująco:
Chłosta dwudziestu razów batem wykonanym ze skóry
oraz umieszczenie w lochach na okres jednego miesiąca.
Jeżeli ktoś będzie chcieć uniknąć kary cielesnej,
będzie musiał oddać na rzecz królestwa dwie krowy i konia.
Rovena
Ravenclaw, królowa.